poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Mityczne ścieżki poszukiwań. Ku mitoterapii








Słowo mit jest już dość mocno wyświechtanym słowem. Pokuszę się jednak o jego etą definicje. Definicje w nurcie pracy osobistej.
Od kiedy pojawiła się we mnie fascynacja mitami zaczęłam poszukiwać ich zastosowania do pracy ze sobą. I muszę przyznać, że trafiłam na bardzo mglisty temat. Niby pojawiła się rodzima Mitoterapia. Znalazłam też sporo o współczesnej mitologii ale generalnie dopiero pracę Sama Keneta ukazały praktyczne zastosowanie dla tego wielkiego zasobu kulturowego ludzkości. Stworzył on również arkusz do pracy z mitem osobistym, ale mnie to akurat nie przekonało. Postanowiłam wzorując się na pomyśle arkusza wykreować coś innego.
Zresztą bardziej ciągnęło mnie ku pracy z mitami w kontekście ich pierwotnego znaczenia, kiedy to tłumaczyły one ludziom świat, określały tożsamość, wyznaczały istotne momenty przemian. Im dalej w przeszłość tym lepiej i konkretniej określone są role mitu.
Z tego antropologiczno – psychologiczno- ezoterycznego zlepka powstało coś, co odwzorowuje to jak ja z mitami pracuję/definiuje.
W szeroko pojętym definiowaniu mity to skrypty życiowe. Scenariusze życiowe dla nas stworzone które staramy się świadomie czy też częściej nieświadomie realizować niejednokrotnie za wszelką cenę. Na razie pozostawiam kwestie skąd ten skrypt. Skupiając się na jego realizacji. 
Przykład: nasz skrypt mit zakłada że zawsze jestem ta 2, na 2 miejscu. I oto pasmo wydarzeń z mojego życia przebiega mi przed oczami ukazując potwierdzenie tek teorii. Czyżby los? A gdzież tam! Mamy taki a nie inny kryptogram umiemy go na pamięć i realizujemy. Próbujemy swoich sił, kiedy mamy ich najmniej, kiedy moment nam nie sprzyja, kiedy coś na dnie naszej duszy wie jak się to skończy. Przyciągamy jak magnes ludzi i miejsca pokazujące nam nasze 2 miejsce. I walczymy wciąż bezskutecznie o wybicie na pierwsza pozycje. Wewnętrznie jednak jak długo pozostajemy zgodni z naszym wewnętrznym mitem tak długo pierwsze miejsce będzie dla nas nie do osiągnięcia.
Pytanie skąd ten mit nadal wisi w powietrzu. 






Otóż źródła naszych mitów są różne, jak różne są techniki do pracy z nimi.
Jedne z mitów to mity zbiorowe, które dziedziczymy w naszym kodzie energetycznym. Są to poza świadome przekonania warunkujące nasze zachowanie, bardzo trudno je zidentyfikować i rozpracować na innej niż mityczna płaszczyźnie. Częściowo na tym poziomie pracuje się technikami konstelacji rodzinnych. Sam Hellinger powiedział kiedyś, że żyjemy w cieniu naszych przodków. Trafiając tym w samo sedno. Mroczna przeszłość, wojny, strach, głód, mamy nadal w sobie zakodowane. Wiele też w temacie czarownictwa  zostało kobietom do przerobienia obciążonym brzemieniem wspomnień przenoszonych w ciele, w kodzie energetycznym DNA lub po przodkiniach. 
Kolejne to mity rodzinne dziedziczone po bezpośrednich przodkach. Mity, jakimi nas karmią wraz z kaszką manną naszą pierwszą łyżeczką w wysokim krzesełku. Mity na temat życia, niezrealizowane historie rodziców na nas wy - projektowane. Mity sukcesu bądź porażki. Nie są to te historie, jakie dziedziczymy karmicznie, ale te które dziedziczymy jako przekonania rodzinne z nich w większości piszemy nasze mityczne role. Dalej idąc mity społeczne, w jakich przyszło Nam żyć. Ciasne ramy tego, co jest dobrze postrzegane. Jakie ciało, pozycja społeczna, ubiór, rola. Nasza mała persona, za jaką kuląc się staramy zmieścić cali.







My sami również jesteśmy aktywnymi kreatorami Naszych scenariuszy. Poprzez ślubowania, jakie sobie składamy po wchodzenie w energetykę mitu, jaki nas porwie.
Tu jest cienka granica między kulturowym a archetypowym. W różnych momentach naszego życia różne mity nas porywają. Różne postacie mityczne przejmują główną role. Jest etap bycia matką – Demeter, kiedy kochamy pochłania nas bez reszty archetyp Wenus. Itd.
Nasza osobowość nie jest monolitem składa się z kilku archetypów niejednokrotnie sprzecznych ze sobą, które postaciami archetypowymi nazwać można. Choć zwie je jeszcze subosobowościami. To nasz osobisty swoisty Olimp, różne aspekty nas samych zmieniające się jak w kalejdoskopie u szczytu stołu gdzie dostają swoje prawo do głosu.

Tak tym są dla mnie mity, staram się lawirować pomiędzy tymi poziomami i odnajdywać jako taką równowagę. Więcej o pracy z mitem osobistym niebawem. 

 



wtorek, 1 kwietnia 2014

O tym co w ciele zaklęte



czyli

Dlaczego potrzebna jest praca z ciałem?





Wiele terapii rozpoczyna się i kończy na poziomie głowy. Poziom otwarcia się opowiedzenia, zrozumienia tego co się zadziewa w życiu jest oczywiście bardzo wartościowy. Z reguły w tym miejscu rozpoczyna się nasze panowanie nad swoi życiem, próba ogarnięcia.
Jednak – co z ciałem, które też ma swoje historie do opowiedzenia, potrzebuje być wysłuchane? Uzdrowione? Słowa leczą głowę uzdrawiają niewątpliwie, ale pamięć ciała to kolejny krok. Uzdrowienie wspomnień rozpoczęte na poziomie głowy – wart zawsze kontynuować na poziomie ciała. Co więcej niektóre rzeczy tylko ciało pamięta, głowa nie ma kontaktu z tym zupełnie. A pomimo to zakodowane wspomnienia, emocje działają na nas tym bardziej, że nieświadomie. Powodują naszymi reakcjami, sabotażami,







Brak kontaktu z ciałem i z tym, co się w nim zadziewa powoli sprawia, że myślimy, kontrolujemy i działamy ale ceną za to jest coraz mniejszy obszar, na jakim możemy się poruszać – pomimo wprowadzania zmian czujemy się coraz bardziej niezadowolone, efekty mijają albo nie pojawiają się wcale. To oznacza, że pracujemy już tylko na mapie w naszej głowie a nie w realnym świecie. Mieszkając, bowiem w swojej głowie mamy kontakt z wizją konceptem, ale nie żywym doświadczeniem a- tylko tu można zmianę wprowadzić.

Im bardziej się odetniemy tym trudniej znaleźć źródło swoich problemów, wejść w kontakt z ogromem emocji, jaki temu towarzyszy. Im dłużej trwa taka sytuacja tym większy lęk budzi potem kontakt z tym co odcięte.

I tak przez odcięcie tracimy:
- Poczucie bezpieczeństwa,
- Kontakt z naszymi prawdziwymi emocjami – zamiast tego bardzo bazujemy na odczuciach otoczenia, innych osób,
- Podobnie jest z potrzebami, chęciami, te również mogą być mocną projekcją na to, co kulturowo zachęcające i akceptowane.
- Brak akceptacji dla ciała jego słabości, niedociągnięć. Staje się ono czymś a nie kimś, na co patrzymy oczami innych na około.
- Za odcięciem od niechcianych emocji, stłumionych w brzuchu idzie sztywność ciała mechaniczne zachowania, ale również odcięcie od swoich kreatywnych źródeł, mocy regeneracji, intuicji, potencjałów.
- Zmniejsza się możliwość odczuwania prawdziwej zmysłowej przyjemności – czerpanej z każdego zmysłu. Zamiast tego zaczyna się chwilowe zaspokajanie zachcianek, z częstymi stanami pustki.
- Pomimo odcięcia emocje w końcu nas dotykają – tyle że teraz jest to niespodziewane i wydawało by się nieadekwatne do czasu / sytuacji. To częsty moment, kiedy zaczynamy szukać terapii.
- Czasami efektem odcięcia od ciała jest apatia zmęczenie obniżone samopoczucie, problemy z zajściem w ciąże, depresja, choroby fizyczne.





Wyłączenie głowy – uruchamia czasem uzdrawianie w ciele, (pomyśl o zabiegu akupunktury kiedy po wbiciu igły znika często czucie w danym obszarze ciała – głowa już nie kontroluje – zaczęło się uzdrawianie).
Umożliwia otwarcie na świat – zaufanie, im bardziej się osadzamy w sobie tym większe bezpieczeństwo się buduje.
Bycie w ciele to również – uwaga skierowana na tu i teraz.
Większa wrażliwość dla siebie – przyzwolenie na słabość, delikatność a to za sobą często niesie niesamowicie zwiększenie skali odczuć emocji wrażliwości.
Z czasem zamieszkanie ciała skutkuje odczuwaniem go od wnętrza – i tu zaczyna się prawdziwe piękno – emanacja, naturalność ruchu, miękkość. Powrót do cykli.
Obudzenie instynktów.  
Nadmienione tu elementy w wielu przypadkach dotyczą kobiecej ścieżki zamieszkania w ciele. Przejścia drogi od głowy do bioder – niewielki odcinek – wielu z nas zajmuje całe lata Więcej o macach kobiecych w ciele zaklętych, o cyklach i ścieżce kobiet tutaj: http://www.mitycznaprzestrzen.pl/duchowosckobiet.html