Przywołał Nas szum morza a może istot w nim mieszkających. Powitał piękny zachód słońca nad wyspą. Tak zaczęła się nasza przygoda na szlaku bogiń.
To właśnie boginie sprawiły, że tam się udaliśmy. Kreta – wyspa gdzie Boginie są wciąż żywe.
Magiczne miejsce, które tylko na pierwszy rzut oka wydaje się taka jak opisano ją w przewodnikach.
ścieżkami labiryntu pojawiają się zapomniane obrazy. Już blisko...
Wężowa Bogini. Chroniczne bóstwo. Ofiaruje Nam kontakt z naszymi instynktami, ciałem. Matka Potni (Pani). Jej kapłanki co dzień wychodziły przed jaskinie wznosząc ręce oplecione wężami ku słońcu. Znów łączymy to co mroczne ciemne z jasnym. Z mroku w światło. Wężowe boginie wiązały się również z aspektem seksualnym. Cielesnym. Rozpasaniem – określającym radość z ciała. Ich piękne odsłonięte piersi nawiązywały do płodności ale i obfitości pokarmu. Bogini matka karmi swoje dzieci.
Początki cywilizacji można określić na IV tys.pne wtedy to w obszarze wysp morza egejskiego zaszło wiele zmian, które w efekcie dały kulturę minojską.
Zakłada się, że naczelną pozycje w kraju mieli kupcy i że oni właśnie zarządzali pałacami. Ale nijak to się ma do wnętrz pałacowych. Wszystko jest delikatne służące pieszczeniu oka. Malowidła naścienne przedstawiają piękne kobiety, boginki.
Miejsce emanuje kobiecością. Dlaczego by nie handlem miały się zajmować kobiety? Myślę sobie patrząc na współczesną „przekupkę”. Zresztą Sam Herodot pisał o tym że Egipcie był świadkiem jak kobiety zajmowały się handlem mężczyźni spędzali czas na tkaniu. Dyskryminacja? Tylko, jeśli spojrzymy na to miara współczesnych i i ocenimy co męskie a co kobiece. Ach naiwność – to, co dziś określamy pewnym porządkiem rzeczy nie jest wieczne.
Nijak do tego się da przyłożyć teorie dyskryminacji, nie były to również feministki. Taki był porządek rzeczy.
Pałace zarządzane były przez kapłanki. Pałac łączył się z miastem. Tworzył ogromny współdziałający organizm. Nastawione tu było wszystko na wytwarzanie – perfum, olejków, oliwek. Sztukę, kontemplacje oraz czas sakralny.
Przechadzając się uliczkami pałacu zamiatam spódnicą wiekowy kurz. Pojawia się poczucie misji, każdy tu był ważny miał swoje zadania. Rodzaj pracy i widoki naokoło sprzyjały kontemplacji. To miejsce miał swój czas – który płynął powoli inaczej. Ogarniał mieszkańców. W jego czasoprzestrzeń dostaliśmy się i my. Patrzę na zegarek mija 8 godzina.
Przez ten dzień staję się częścią tego mechanizmu. Miejsca gdzie sakralne przeplata się z profanum. Plątanina ulic – święty labirynt. Trzeba znać określone rytuały by wiedzieć którędy iść i jakie bóstwo prosić o wstawiennictwo. Labirynt – Labrys – podwójna siekiera symbolizująca dwoistość świata ciemną i jasną stronę. Greckie słowo labirynthos znaczy Dom podwójnej siekiery. Dom, labirynt jaskinia – wszystkie one nawiązują do pradawnego wierzenia, iż w mrokach odrodzenie. Tam w najciemniejszych miejscach dokonuje się boski spektakl umierania i odradzania. Cykl się zamyka. Persefona schodząca do podziemi powracająca z darem dla żywych. Spiralne wzory na budowlach. Tańce pogrzebowe i rytualne kapłanek. Ziarno jako ofiara dla bogów. Wszystko to podkreśla wierzenie w wieczność cyklu. Z śmierci życie z życia śmierć. Labrys znaczy też kobieta. Wnętrze labiryntu, łono matki ziemi tu się rodzimy i powracamy by się ponownie narodzić. Mroczne sale pałacowe takowym inicjacją służyły.
Radość tworzenia, zabawy powiązane z cyklami przyrody, uczty gdzie z radścią żegnano zmarłch wierząc w ich wizytę u przodków i ponowne narodziny. Wszechobecny miód. Wszystko przeplatata obecnośc Bogini - wielkiej matki hojnie dającej, Pani zwierząt symbolizującej dualizm zawarty w życiu uwczesnych. Wreszcie Bogini wężowa - ukazująca ciało jako źródło radości i rozkoszy. Święty byk symbol zmysłowości. Obfitości. Bliskości z ciałem i przyrodą. Nic dziwnego że ta cywilizacja nie tworzyła fortyfikacji. Ten klimat udziela się i Nam staje ze wschodem słońca. Cieszymy się pięknymi widokami. Radujemy język smakiem lokalnych owoców. Wystawiamy ciało na pieszczotę słońca. Rozpływamy się razem w morzu. Tworzymy swój w własny cykl. Aktywności i nic nie robienia. Leniwe pranki na plaży, aktywne popołudnia - zwiedzanie. Kolacje o zachodzie słońca jedzona na plaży. Potem szwędanie się w gwarze ulicznych sklepików.
Naturalne kosmetyki, miody najpyszniejsze w europie, oliwki, wiele pysznych lokalnych smakołyków. \
A potem zwiedzamy kolejny pałac. Tam ceremonialnie zjadamy posiłek na szczątkach świątyni. Ciekawe jak bardzo różni się nasze menu?
Ale od początku Nasza wyprawa rozpoczyna się w Chani. Miasto to stoi na murach miasta minojskiego. Daje to efekt piętrowego układu domów. Hotel trafia Nam się na takim murze. Śpie i śnie o morzu. Początek narodziny. Pierwotny cykl ciała. Falowanie. Budzę się o 5 rano wypczęta. Ruszamy na poszukiwanie śniadania :-) Lokalny sklepik daje Nam zestaw smakołyków. Po drodze z htelu mijam odkopane szczątki miasta minojskiego - potem się okaże że były one prawie w każdym miejscu gdzie rezerwpwałam nocleg. Za każdym oknem.
Śniadanie jemy na plaży. Podziwiamy jednocześnie ośnieżone szcyty gór. Do tego mrożona kawa.
Krętym brzegiem morza ruszamy do stolicy wyspy. Miejsce najmniej przyjemne. Ale z cudownym muzeum. Tu zaczynają kształtu nabierać moje wyobrażenia - o życiu blisko cykli, blisko przyrody. Piękno wyrobów dech zapiera. Delikatność rzeźb. Wszechobecna lekkość. Radość. Przemiana w motyla - uwolnienie z kanonu "tyranicznej pracy i efektywności". Uwolnione piękno. Dawanie sobie. Dziękuje boskie siostry za te inspirację. Zakupuje prezenty - dla siebie :-)
Rano ruszamy na Thiarę wyspę o której się mówi że była zatopioną przez wulkan Atlantydą. Aktualnie po wybuchu pozostała wyspa w kształcie księżyca obejmująca swymi ramionami czubek wulkanu. Aktywnego do dziś.
Rdzeń kal- łączy się ze słowem „Piękna", a to jeden z przydomków Wielkiej Bogini. Minojska wyspa, dziś zwana Santoryn, kiedyś zwała się Kallysti (Kallisti). No, a kto troszkę zna Homera skojarzy to z imieniem nimfy, która więziła Odyseusza na wyspie: Kalypso. Coraz bardziej prawdopodobne wydaje się, że Odyseusz brał udział w jakiegoś rodzaju misteriach, w którym doniosłą rolę pełniła kapłanka Wielkiej Bogini.
Wyspa ta nawiązuje do tradycji trój - koloru Bogini. Znajdują się tu plaże: biała, czarna i czerwona.
Zamieszkujemy w pokoju wykutym w skale. Na klifie z widokiem na wulkan. Znów sny barwne, pełne postaci. Kamienne ściany widok wulkanu o wschodzie słońca, kawa na tarasie. Błogość. Spacerujemy powoli białym miastem. Piękno nie do ogarnięcia jak by miasto zbudowane przez ludzi rywalizowało z pięknem otaczającej przyrody.
Knossos - Pierwsze, co spotykamy to ogromne spichlerze ziemia ziarno – ziarno ginie w ziemi ale daje plon. Kolejne ukazanie jak blisko kultura i natura sacrum i profanum się przeplatało w życiu ówczesnych. Cykle wegetacyjne – życie rodzące się w mroku. Zasada życia i śmierci. Spichlerz był częścią tej celebracji. Był świętym zbiornikiem, ziarna rodzącego życie Był zatem analogią łona. Nic dziwnego, że Boginie były patronkami roślin i zbóż. Ż e kobiety owych zbiorników doglądały.
Malia kolejny pałac Tu znaleziono piękny naszyjnik pszczół. Symbol boskiego cyklu. Kosmicznego przejścia od światła w ciemność i z powrotem. Nad pałacem piecze ma góra świętej Seleny. Pałac w dużej mierze ma kolor czerony kojaży mi się z obfitścią i kultem przyjemności Moze nie przypadkiem tu właśnie znajdowały się największe pylosy. Naczynia do przechowywania m.in. oliwy i innych dóbr. Bliskość morza sprawia że panuje tu cudowny klimat. Do dziś miejsce otoczone jest gajem oliwnym.
Matala - Jaskinie tu emanują inną energią służyły boginiom chtonicznym wężowym. Matala – miejsce gdzie są najbardziej zjawiskowe jaskinie na plaży. Noc idąc wzdłuż morza za drzew wynurza się widok niezwykły wielka skała wypełniona jaskiniami w każdej z nich płonie ogień. Skała jaśnieje. Wrażenie potęguje mrok morza i jego szum. Na tle światła widać zarys sylwetek dumnie wyprostowanych kobiet. Inny obraz wschód słońca śpiew i taniec. Wyciągnięte do nieba dłonie nadgarstki zdobią węże.
Kolejny powiew wiatru rozmył obraz. Widzę tablicę – zwiedzanie do godziny 17 wstęp wolny ale na własną odpowiedzialność.
Jaskinie nie mają barierek zabezpieczeń. Robią niesamowite wrażenie – najlepsze z daleka z bliska odkrywamy, że ich wnętrza zmieniły się w grobowce rzymskie napełniły się emanacją śmierci jako procesu nieodwracalnego. A przecież są symbolem ponownych narodzin odrodzenia tak jak i wąż był symbolem ponownego narodzenia.
Wspinamy się jest gorąco jaskinie oddają ciepło zebrane za dnia. Towarzyszy Nam zapach dzikiego tymianku, dźwięk dzwonków kóz pasących się naokoło. Szczyt niedaleko. Moment zawahania i już Jesteśmy Otacza nas skała. Widok na morze. Jesteśmy na miejscu. Kobiety wieczne, kobiety cykli, od wieków wędrujące po tych skałach witają się z Nami...
Oś świata, przeplatanie cykli, wędrówka po spirali, labirynt się kończy wszystko styka się w jednym miejscu. Jesteśmy tu w domu w energii Naszego serca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz