Świadomość własnego znaku zodiaku
posiada w zasadzie każdy człowiek. Co naprawdę on dla nas znaczy? Niektórzy
będą się nim posługiwać jak danymi personalnymi, wymieniać go przy okazji
każdego spotkania. Inni nie wyjdą nigdy poza wiedzę, że rodząc się w danym
miesiącu, mają przypisany do tego miesiąca znak barana, byka, bliźniąt itp. W
ostatnich latach znacznie nasiliła się moda na ezoterykę, w tym i na sztuki
mantyczne.
Rynek zalała fala książek, czasopism.
Nie ma w zasadzie czasopisma, które nie miałoby strony poświęconej astrologii.
Obecnie nawet w programie telewizyjnym dołączany jest kącik horoskopów. Również
w radiu emituje się programy z prognozami astrologicznymi na najbliższy
tydzień. A w przerwie pomiędzy reklamami pasty do zębów, i kolejnego proszku do
prania pojawia się pani informująca nas o możliwościach poprawy naszego losu i
chęci odpowiedzi na nurtujące nas pytania, wystarczy tylko zadzwonić na podany
numer.
Wszystko to
dzieje się w kraju, w którym do czytania horoskopów nie przyznaje się nikt.
Ogólnie wiadomo, że horoskopy się czyta - wiele gazet ma kącik astrologiczny,
bo z ich badań rynku wnika, że od przejrzenia własnego horoskopu wiele osób
rozpoczyna lekturę ich pisma. Według sondaży CBOS -U ponad połowa Polaków czyta
horoskopy gazetowe.
Czytamy, ale tak by nikt nie
widział. To jak z polskimi tele - nowelami oglądalność rośnie, ale ich też nikt
nie ogląda. Fenomen społeczny 50 procent Polaków czyta - ale to ogółem a
pojedynczy Kowalski? O co to, to nie!.
Dlaczego nie? Bo to by znaczyło,
że wierzy, że zabobonny jest. A przecież to bajki dla naiwnych. Tych, co im się
nie udało. A przecież Nasz kowalski naiwny nie jest. Radzić się już innych nie
musi. Bo radzi sobie sam. Nie czytanie horoskopów świadczy jakoby o wyższej
inteligencji, panowaniu nad własnym życiem. Generalnie nie należy do
dobrego tonu i basta!
Horoskopy są dla ciemnoty a
naród ciemny nie jest.
I słusznie, bo czymże jest
horoskop gazetowy? Zlepkiem zdań o wielkim prawdopodobieństwie. Prosty przepis
na spełniający się horoskop - Umieszczamy coś o lepszej i gorszej
kondycji fizycznej czy emocjonalnej. Dodajemy lekkie zamieszanie w relacjach -
wielce prawdopodobne, że się zdarzy. Jakąś niespodziewaną wiadomość - w
końcu czegoś zawsze się dowiadujemy. Przyprawiamy Szansą na zabłyśnięcie w
pracy a nuż się uda? I koniecznie - dla samotnych okazja na intrygującą
znajomość. Ryzykowne, ale poprawia humor. Taka mieszanina powstaje na biurku
tego z dziennikarzy, który najczęściej do pracy się spóźniał. Albo z innych
względów podpadł szefowi.
Wyjątek stanowią tu horoskopy
przygotowywane przez astrologów na prośbę czasopisma. Wtedy to mamy do
czynienia z opisem układu planet dla danego znaku zodiaku wraz z tendencjami,
jakie układy te mogą powodować. Zauważalna jest różnica – już nie jest to
fatalistyczna wróżba – ( procentowo udowodniono wielokrotnie, że złe wróżby
lepiej się spełniają na zasadzie samo spełniającej się wyroczni). Już nie są to
konkretne zdarzenia najczęściej się realizujące w codziennym życiu. Opisy
przygotowane przez astrologów to nie gotowy scenariusz a jednie tło, – na
którym rozegrają są nasze własne scenariusze tłem są stany emocjonalne,
napięcia, obniżki bądź zwyżki formy. Tło to powstaje dzięki wędrówce planet po
nieboskłonie. Jednak czy to działa? Czy się sprawdza horoskop dla znaku zodiaku
a nie przygotowany na indywidualne zamówienie? Ba czy ten wydruk szykowny –
pełen tajemniczych symboli - zrobiony dla konkretnej osoby działa? Aha –
zapędzam się na grząski grunt. Ta podszewka ma drugie dno. Szlak wiedzie od
czytelników gazetowych przepowiedni, poprzez klientele wszelakich wróżek, aż do
biurka astrologa. Zdziwicie się nie jest to miejsce gdzie siedzi czarny kot, (choć
kot niewykluczony u jego miłośników) obok szklanej kuli. Blat nie jest zasypany
stosami wymalowanych symboli mistycznych. A rozmowa nie przebiega przy blasku
świec. O dziwo biurko to nie różni się wiele od biurka owego dziennikarza, co
to za kolejne spóźnienie zlepia pieczołowicie kolejny horoskop na najbliższy
tydzień. Znajduje się na nim laptop, bądź komputer, tyle. Pomijając szczegóły
takiego spotkania - wracam do pytania, które zadaje sobie każdy, kto choć raz
spojrzał w horoskop. Kto rozpoczyna czytanie prasy od wróżby – czy astrologia
działa? Czy znak zodiaku, pod jakim się rodzę determinuje moje życie, moje przyszłe
losy? Czy określa momenty rozpoczęcia nowej pracy, związku, kłótni z teściową?
Hola hola wracamy na grunt pewniejszy – astrologii gazetowej – mówiącej o tym
by uważać na słowa w rozmowie z koleżanką, nie pożyczaniu parasola sąsiadce,
możliwej udanej imprezie i wszystkim tym, co podpowiada fantazja dziennikarska.
Czy to się sprawdza? Hmm zamieniła bym to pytanie w mnie osobiście bardziej
interesujące – co z tymi 50 procentami,
które Nam się ostają? Jak tłumaczymy tak duże zainteresowanie przepowiedniami
gazetowymi? Na pomoc przychodzi myślenie magiczne - Nomen - omen, co jak się
sprawdzi? Przeczytać nie zaszkodzi w końcu nikt o tym wiedzieć nie musi. A co
głębiej? Niezmiennym pozostaje ciekawość tego, co będzie. Tego, co niesie
nieznane jutro. Poszukiwanie kierunku, rady, wsparcia. Prognozujemy kursy
walut, pogodę, rozwój gospodarki czy ekonomii, badając geny dziecka
przewidujemy jego przyszłe problemy zdrowotne oraz predyspozycje. Prognozować
pragniemy również nasz los.
Myśl ludzka od najdawniejszych
czasów stawała wobec wielkiej niewiadomej, jaką stanowiły dla człowieka jego
przyszłe losy. Od zawsze starano się interpretować znaki, jakie człowiekowi
mogą zsyłać bogowie. W czasach, kiedy człowiek nie wykształcił jeszcze sposobów
poznawania przyszłości, za wróżebne uznawano szczególnie te znaki, które
pojawiały się na niebie. Mogły to być komety, zaćmienia słońca, meteory, burze
o niezwykłych wyładowaniach atmosferycznych i inne niecodzienne zjawiska. „Tylko
patrząc spokojnie w przyszłość, można cieszyć się teraźniejszością, można być
szczęśliwym z ciężkim dziś, ale nie z groźnym jutrem.” [1]
Groźnym - czyli nie poznanym. Wiadomo to, co znane, oswojone lepsze od
nieznanego obcego niewiadomego. Dalej wyliczając przepowiednie czytamy ku
pokrzepieniu – a nuż wreszcie los się odwróci – wreszcie sprawi, że będę
szczęśliwa/y. A los jak to los - Bogini losu Temida opaskę nosi – nie, dlatego
że ślepa – ale dlatego by patrzeć do środka nie kierować się emocjami
subiektywnymi wyborami ale prawem i porządkiem jakiemu los podlega. Cóż
przekuwa się to na nasze swojskie - Jak sobie pościelisz tak się wyśpisz. Tu
znów wchodzę i utykam w gąszczu pojęć; wolnej woli, determinanty losowej,
karmy, darmy. A miało być tak prosto. Tymczasem wciąż się osmykam w głębsze
znaczenia. Wątek chce zmierzać w kilka
kierunków na raz. A lista pytań w szybkim tempie się pisze. Jednocześnie nie ma
prostych i jasnych odpowiedzi na owe pytania. Nie ma gotowych recept, tak jak
nie ma jednej rzeczywistości. To, co dla jednego będzie wartościowe, dla innego
będzie czczym gadaniem. Definicja? Każda rzecz ma wiele definicji niektóre
wzajemnie się wykluczają. A rzecz to materia, coś by się wydawało uchwytnego,
prostego w opisie. Ale spytaj dwóch różnych osób, co widzą a zdziwisz się jak różne
są ich percepcje. A co dopiero mówić, kiedy wchodzimy na kolejny poziom dotkamy
teorii, duchowości, filozofii. Tu niczym z pra - oceanu wynurzają się,
nabierają na chwilę formy i znikają ponownie kolejne definicje. Ulotne jak to,
co opisują.
Więc?
Nie mnie osądzać. Ja Wybieram
własny szlak – odrzucam gotowe recepty, wciąż wędruje w poszukiwaniu głębszych
znaczeń. Nie znam jeszcze odpowiedzi na wszystkie pytania, ale wciąż ich
poszukuje. Czy astrologia działa? Pytacie mnie? Nie da się udzielić
uzasadnionej odpowiedzi na to pytanie bez wprowadzenia, choć by w tematykę czym
astrologia jest. Bo na pewno nie jest jednostronną rubryką na stronie
kolorowego czasopisma.
O jej wartości nie stanowią
kolorowe znaki zodiaku przyciągające oko. Ani zgrabne opisy przy nich
umieszczone. Skąd wiem jak wgląda takowa rubryka? Do której czytania nikt się
nie przyznaje a wygląda na to, że czytuje ją połowa polskiego społeczeństwa?
Więc ja publicznie się przyznaję - czytam
horoskopy - jak mam okazję. Bo są zabawne, poprawiają mi nastrój. Ba – idąc dalej w tym wyznaniu sama Horoskopy
układam - nigdy za karę – ale jako astrolog. Nie takie gazetowe – takie indywidualne
– stworzone na podstawie godziny i daty urodzenia. Jest wiele definicji tego,
czym astrologia jest. Wiele uzasadnień, dlaczego działa oraz jak. Dla mnie jest
to piękny spójny system symboliczny. Ukazujący pewną cykliczność ludzkiego
losu. To gra znaczeń i mitów poukrywanych w kosmografie ( układ planet wyznaczony na datę
i godzinę urodzenia osoby). To wyzwanie do wiecznego poszukiwania poznawania
zgłębiania.
Prawd jest wiele każdy ma własną
nie pokuszę się o ogólnikowe definiowanie i odpowiedź jedną dobrą dla
wszystkich.
Mogę za to zrobić coś innego –
odmityzować Astrologię, co też niniejszym czynię.
Wiemy już, że astrolog to nie
mityczne zwierzę, co to w powłóczystej szacie na szczycie szklanej góry mieszka
i z gwiazd wróży. Ja osobiście nie gustuje również w okultystycznej biżuterii
ani wyszukanych fryzurach. Astrologia to dziedzina, która wiele poświęcenia
wymaga, lata całe na czytanie i poznawanie. Większość astrologów to osoby
wykształcone. Inteligentne. A kto korzysta z usług tak wykształconego doradcy
ano drugi wykształcony człowiek. Tu moje doświadczenie i statystyki mówią
jednym głosem – większa część osób czytających horoskopy bądź korzystająca z
usług astrologa to osoby z wyższym wykształceniem.
Więc to nie ciemny naród o
przyszłość dopytuje. A astrologia gazetowa okazuje się tylko czubkiem ukrytej
pod powierzchnią góry lodowej – stanowiącej symboliczne odwzorowanie tego, czym
jest dywinacja (czyli sztuka wróżebna) jaka jest i jaka była jej rola.
A drugie dno? Jest jak zawsze.
Tylko skrywa się pomiędzy tym co nazwane a tym co odczuwane. Tym, co można
napisać a Tym co doświadczyć trzeba na własnej skórze.
Tym, co nasi przodkowie mądrze
magią zwali – wywodząc ją od bogów. Nie wiadomo, dlaczego działa, ale działa i
to jest najważniejsze.
Ania
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz