Rugia - wyspa Bogiń, Avalon słowiańszczyzny. Sam jej kształt ukazuje kobietę
ze skrzydłami, lub w sukni z szerokimi rękawami. Czytam kolejne materiały - o
troistej bogini, mity o Bogini Hercie, opisy pięknej przyrody. Zapada decyzja -
razem z Justyną decydujemy się robić warsztat. I jej i mi wyspa się śni od
jakiegoś czasu. Wiosna mija na burzy mózgów, planowaniu zajęć, poszukiwaniu
noclegów itd. I tu niesamowite prowadzenie. Znajdujemy nocleg w miejscu jak się
potem okaże, nieprzypadkowym ale o tym za chwilę.
Wyprawa rusza z Wrocławia. Ferwor na dworcu, wiele bagażu, w pośpiechu
wsiadamy. Już prawie ruszamy, kiedy odkrywam że nie ma mojego plecaka - a w nim
miałam materiały do pracy, pieniądze na wyprawę, aparat, dokumenty. Biegnę na
peron pełny ludzi - i jest stoi nieruszony - dzięki Ci o wielka, że zadbałaś o
to byśmy dotarły do Ciebie bez komplikacji. Resztę podroży mija nam na
wyłanianiu się tematów, które okażą się ważne przez ten najbliższy tydzień. Wreszcie
docieramy.
Glowe-Bobbin - Głowa / Baba. Już sama nazwa niesie echa historii. Na zabytki
materialne czy też zaklęte w nazwie natykać się będziemy od teraz, co krok.
Miejsce to zbudowane jest naokoło wzgórza, na którym znajduje się
najprawdopodobniej najstarszy kościół na wyspie. A wzgórze to przyciąga nas
nieustannie. Staje się miejscem codziennych spacerów. Medytacji, zasilenia
energią. Odsłonięcia zasłon czasu. Każdej z nas niesie inny dar. Mieszkamy,
bowiem w miejscu mocy. Miejscu gdzie czczone były Boginie. Tu musiały odbywać
się ważne święta. Znajduje, bowiem opis o wielości pielgrzymek, jakie
przybywały w to miejsce. Nie dziwi nas już usytuowanie kościoła. Nawet jego
dziwnie przesunięta brama, by wejście znalazło się w miejscu energetycznym
staje się dla nas jasne. Sama miejscowość klimatycznie rozciąga się naokoło
wzgórza – w postaci zadbanych kolorowych domów krytych strzechą.
Z nakładaniem się religii spotykamy się wielokrotnie - w innych kościołach
znajdujemy chrzcielnice ozdabiane twarzami słowiańskich bóstw, Kamienie czczone
na wyspie są wmurowywane w ściany kościoła. A nasz Swaróg (prawdopodobnie)
jeden z, niewielu jaki się uchował znalazł swoje miejsce w pomieszczeniu
kościelnym ukryty z dala od wiernych świadomych tam jego bytności. Został
wmurowany w ścianę w pozycji poziomej by ująć mu mocy. Ukazać jego słabnącą
pozycje religijną. Ja choć na zdjęciu przywracam go do oryginalnej pozycji.
Wyspa ta ma wiele słowiańskich pamiątek. Tu znajdowała się największa
świątynia słowiańszczyzny Arcona. Ale nas inny głos przywołał. Głos Bogiń – nieważne,
jakiego pochodzenia, kultury. Miejsca mocy i energie tu zawarte. Magia wyspy i
procesy na niej się dziejące. Wyprawa do Arcony a następnie do Witt - Białej
wioski uruchomiła wiele z nieświadome się dziejących scenariuszy. W miejscu
mocy transformującej znikają maski. Zaczyna się bycie w konfrontacji, w relacji
naprawdę. Grupa przechodzi przemianę, rozbicie, i wreszcie ponowne zjednoczenie,
ale już oczyszczona z kulturowych należności i konwenansów. To był niesamowity
dzień. Cała przyroda wyrażała nasz klimat wewnętrzny/ Gwałtowne fale na morzu,,
wicher, deszcz. Ta cześć wyspy niesie transformacje, daje moc bycia sobą.
Odsłania to, co do uzdrowienia i przemiany. Dlatego tą wycieczką rozpoczynamy.
Łabędź jest najważniejszym ptakiem mitologicznym
tej wyspy. To ptak duszy. Towarzysz białej bogini. Wędruje on od świata żywych
do świata zmarłych nosząc wieści.
Prowadzi dusze na ten świat i je odprowadza. Jest przewodnikiem dusz, również wtedy, gdy się zagubią. Wyruszamy pod kamienie łabędzie zatańczyć taniec łabędzia. Kamienie te tkwią w wodzie niedaleko brzegu. Jest ich kilka. Jedno z podań mówi, iż były to miejsca gdzie łabędź przynosił dzieci z zaświatów. Stąd też dusze odchodzących zabierał. Jako przewodnik pomiędzy zaświatami. W naszej kulturze role te potem przejął Bocian. Łabędzi kamień znajduje się poza zasięgiem cienia, jaki rzuca klif, pod jakim stoimy. Daje to efekt jak by stał i świecił w wodzie na złoty kolor. Za nami biały klif przed nami lustro wody. Rozpoczynają się tańce.
Prowadzi dusze na ten świat i je odprowadza. Jest przewodnikiem dusz, również wtedy, gdy się zagubią. Wyruszamy pod kamienie łabędzie zatańczyć taniec łabędzia. Kamienie te tkwią w wodzie niedaleko brzegu. Jest ich kilka. Jedno z podań mówi, iż były to miejsca gdzie łabędź przynosił dzieci z zaświatów. Stąd też dusze odchodzących zabierał. Jako przewodnik pomiędzy zaświatami. W naszej kulturze role te potem przejął Bocian. Łabędzi kamień znajduje się poza zasięgiem cienia, jaki rzuca klif, pod jakim stoimy. Daje to efekt jak by stał i świecił w wodzie na złoty kolor. Za nami biały klif przed nami lustro wody. Rozpoczynają się tańce.
W trakcie tańca pojawia się kilkoro turystów przemykają szybko. Jedna z
nich ściąga wzrokiem krąg - pojawia się iskra porozumienia po chwili Kobieta
dołącza i odnajduje rytm tańca. Kolejny temat dla Nas został dzięki temu symbolicznie
uzdrowiony. Znów chwila magii. A przede mną kolejna. Grupa odchodzi ja siedzę
na brzegu obserwuje blask pełzający na kamieniu nagle zaczynają nadpływać
łabędzie. Nie wiem czy to miejsce jest ich czy też ściągnął je taniec. Widzę
ich około setki. Ledwie udaje mi się złapać za aparat z wrażenia.
Ptasia Bogini Kobieta ptak. Kobieta z atrybutami ptasimi bądź mająca moc przemiany w postać tego zwierzęcia. To powszechnie występująca w wielu kulturach i miejscach wersja Bogini. Wiąże się to z bogata symboliką i mitologią. Wokoło owej przemiany jak i symboli jakie dany ptak reprezentował. Tu na wyspie królują Łabędzie, żurawie oraz Kruki. Kruk to ptak Bogini Herty - jej jezioro znajduje się niedaleko od klifów w lesie. Siedzę i myślę o tym miejscu, o jej rodowodzie nie do końca jasnym. Nagle słyszę szelest skrzydeł. I obok mnie ląduje wielki kruk. Patrzymy sobie w oczy on się przysuwa. Nie boi, nie odlatuje. Tylko patrzy na mnie i czeka aż pojmę że nie ważna terminologia, ale emanacja a ta jak widać nadal jest tu żywa od wieków. Jak i odwieczne lasy które skrywają te wszystkie skarby. Jak i odwieczne klify które czarują swym pięknem, ale i umożliwiają nam piękną prace tu na plaży jednamy się ze swoimi cyklami, wzmacniamy swe kobiece moce. I wszędzie gdzie się da tańczymy i tańczymy dzięki Justynie naszej tanecznej przewodniczce.
Koenigsstuhl, czyli po polsku tron to największa skała kredowa (108 m
n.p.m). Tron Bogini. Znajduje się on w parku narodowym Jasmund.
Spacerujemy wzdłuż klifów każda pogrążona
we własnej pracy, myślach, procesach. Idę i ja podziwiając kolejne kamienie z
morza się wyłaniające, chłonąc każdy widok - odczuwam ciepło jak by ktoś
prowadził mnie za rękę. Ta część wyspy ma działanie odradzające, integrujące.
Czuję się przemieniona po tych wszystkich rzeczach, jakie mnie tu spotkały. Po
pracy z uczestniczkami warsztatów, po ceremoniach, tu poprowadzonych. Wielu historiach,
jakie opowiadałyśmy. W tym miejscu mam poczucie, że jakiś etap już się domknął.
Czas nowego. Tu w tych klifach zapisana jest energia początku. Idea czekająca
na przetworzenie. Wszechmoc czekająca na nadanie jej kształtu i kierunku.
Cieszę się tym nie ograniczeniem. Ociągam się z odejściem. Wybraniem kierunku.
Teraz czeka mnie droga na samą górę klifu.
Miasto to niczym rytuał przejścia - przeprowadza nas przez kolejne epoki. Przywołuje z prawieków do współczesności. Na koniec wybieramy się do Anny Samotrzeciej. Pięknego posągu który na moje oko bardziej przypomina wielkie kapłanki niż chrześcijanki wizerunek Matki Boskiej. Opis głosi iż jest to Anna Maryja i dzieciątko Jezus. My jednak stoimy przed obliczem posągu trzech Bogiń. Każda to czuje, milkniemy. Jest w tym posągu coś czego nie da się słowami opisać. Znajduję niewiele wzmianek o nim. Jedna z nich głosi iż jest starszy niż kościół w jakim się znajduje. Ciekawe gdzie stał wcześniej. Patrze raz jeszcze - nie nieważne - ważne jest to co płynie. I to pozostało ze mną aż do dziś. Dzięki magiczna kraino, za ukazanie swych tajemnic. Za prowadzenie i przemianę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz